Dzisiaj
była sobota. Shebrine i Herobrine nie musieli iść do szkoły, co bardzo
ich cieszyło(każdego cieszy). Mieli już iść do schroniska, które mieli w
planach kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. - He? Zapraszałaś
gości? - spytał Herobrine. - Nie, ale idź otwórz bo ja nie mam czasu -
Westchnęła. Herobrine tylko na nią spojrzał. On gdyby był na jej
miejscu, t o miał by wszystko gdzieś i w ogóle by nie otwierał. Jednak
był to Shebrine dom więc musiał otworzyć. Podszedł do drzwi i otworzył.
Gdy zobaczył kto tam stoi, nie mógł powstrzymać zdziwienia. - Shebrine!
Chodź szybko! - Krzyknął Herobrine. Shebrine przyszła i gdy zobaczyła
kto przyszedł to otwarła buzię z zdziwienia. - Burmistrz? Czego chcesz?!
To nasze terytorium! - Wrzasnął Herobrine. - Och, ja nie chce was z
stąd wyganiać. Mam tylko jedną sprawę - Wytłumaczył człowiek. - Jaką? -
spytała Shebrine.
- Hero, ty nie wiesz co to karta Kreatywniaka a za to Shebrine wie.
- Chcesz mi ją zabrać?
- Owszem. Takie jest prawo. Żaden wygnaniec nie może mieć karty Kreatywniaka. Nie zabrałem ci jej wcześniej ponieważ chciałem dać ci trochę fory. Ale teraz wpuście mnie tu.
- NIE!!!!!
Burmistrz wszedł na siłę. Szybko zaglądał w wszystkie skrzynki. Po chwili znalazł kartę i odszedł. - CO?!!!! ON PODLE SOBIE PRZYCHODZI I CI ZABIERA?!!!!! KOBIETO, TY SIĘ TAK DAJESZ???????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Wrzasnął Hero. - Myślałam że się zmieniłam...Jednak została cząstka mnie tej spokojnej... - Wyszeptała Shebrine.
- To jak będziemy jeść?
- Nie będziemy jeść. Umrzemy z głodu, i będziemy mieć spokój w niebie.
- Ty wierzysz w niebo??
- Tak
- A ja nie.
5 DNI PÓŹNIEJ:
Shebrine i jej Przyjaciel byli w poważnym stanie. Byli odwodnieni i głodni. - Już...nie..mogę...musimy....uciekać...- Shebrine wysapała. Herobrine miał trochę więcej siły więc wziął Shebrine i wyszedł z domu. Szybko zaczął biec. Wątpił że znajdą pomoc.
4 MINUTY PÓŹNIEJ:
Herobrine już miał dosyć. Upadł na ziemię a Shebrine już miała zamknięte oczy i wyglądała jakby umarła. Herobrine zbadał jej puls. Bił i to było szczęście. - Nie.......chlip, chlip chlip chlip - Herobrine płakał ze zmęczenia. Upadł na ziemię, zamknął oczy i postanowił że będzie leżał póki go nikt nie zgarnie.
PO PRZEBUDZENIU.
Herobrine się przebudził. Leżał w jakiejś taczce a obok niego Shebrine która się już obudziła. Nagle podszedł do niego jakiś dziadziu. - Macie żarcie - rzucił im wodę i mięso. - Wyglądacie jak na biedaków. Skąd jesteście? - dodał. Przyjaciele zjedli a następnie opowiedzieli swoją historię. - Ooo....Lepiej zostańcie w moim gospodarstwie. Mam rodzinę. Żonę, córki i synów. Razem tu pracujemy - Zaproponował. - Chętnie - odezwała się Shebrine. - Chodźcie! Pokażę wam okolicę - Powiedział Dziadziu. Trójka poszła. - Nie powiedziałem wam jak się nazywam. Jestem Oculus, Przeszły władca królestwa Okari - Przedstawił się. - Oculus? To po łacinie znaczy Oko. A co to królestwo Okari? - spytał Herobrine. - Za siedmioma górami, za siedmioma lasami stoi sobie portal. Jest on wykonany z cegły. Pewien człowiek był ciekawy co kryje się za portalem. Wszedł w niego i pojawił się w bajkowej krainie. Nie było potworów, nie było biedy, wszędzie chodziły zwierzęta a jedzenie zdobywało się za darmo. Człowiek więc powiedział swojej żonie że muszą sprowadzić tam ludzi, a oni będą Władcami krainy. Powiedzieli to swojemu całemu miastu. Jednak ludzie powiedzieli że wolą walczyć o przetrwanie a nie być darmozjadami. Jednak połowa ludzi poszła za człowiekiem i żyła sobie w spokoju w innym świecie. A para została Królem i Królową a potem urodzili mnie. Ja potem zostałem Królem a kiedy zrobiłem się stary, posłałem syna by rządził. - Opowiedział.
- Może powinniśmy tam iść? - Postanowiła Shebrine.
- Nie wiem czy byście umieli mówić z nimi - Westchnął Oculus.
- A po jakim mówią języku?
- Po malajsku.
- A możemy tam się dogadać po Angielsku?
- No właśnie nie. Okari uważa że każdy kraj ma mówić w ojczystym języku i olewać czy ktoś nie umie po nim mówić. - Wytłumaczył Oculus.
- Ja się uczyłem malajskiego! Zawsze kochałem ten język i umiem płynnie po nim mówić! - Krzyknął Herobrine. - No to możecie wyruszyć. Ale nie teraz! Teraz zapraszam was na ucztę ponieważ wyglądacie jak kościotrupy! - Uśmiechnął się gospodarz. Herobrine i Shebrine nic nie powiedzieli i ruszyli za Oculusem.
- Hero, ty nie wiesz co to karta Kreatywniaka a za to Shebrine wie.
- Chcesz mi ją zabrać?
- Owszem. Takie jest prawo. Żaden wygnaniec nie może mieć karty Kreatywniaka. Nie zabrałem ci jej wcześniej ponieważ chciałem dać ci trochę fory. Ale teraz wpuście mnie tu.
- NIE!!!!!
Burmistrz wszedł na siłę. Szybko zaglądał w wszystkie skrzynki. Po chwili znalazł kartę i odszedł. - CO?!!!! ON PODLE SOBIE PRZYCHODZI I CI ZABIERA?!!!!! KOBIETO, TY SIĘ TAK DAJESZ???????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - Wrzasnął Hero. - Myślałam że się zmieniłam...Jednak została cząstka mnie tej spokojnej... - Wyszeptała Shebrine.
- To jak będziemy jeść?
- Nie będziemy jeść. Umrzemy z głodu, i będziemy mieć spokój w niebie.
- Ty wierzysz w niebo??
- Tak
- A ja nie.
5 DNI PÓŹNIEJ:
Shebrine i jej Przyjaciel byli w poważnym stanie. Byli odwodnieni i głodni. - Już...nie..mogę...musimy....uciekać...- Shebrine wysapała. Herobrine miał trochę więcej siły więc wziął Shebrine i wyszedł z domu. Szybko zaczął biec. Wątpił że znajdą pomoc.
4 MINUTY PÓŹNIEJ:
Herobrine już miał dosyć. Upadł na ziemię a Shebrine już miała zamknięte oczy i wyglądała jakby umarła. Herobrine zbadał jej puls. Bił i to było szczęście. - Nie.......chlip, chlip chlip chlip - Herobrine płakał ze zmęczenia. Upadł na ziemię, zamknął oczy i postanowił że będzie leżał póki go nikt nie zgarnie.
PO PRZEBUDZENIU.
Herobrine się przebudził. Leżał w jakiejś taczce a obok niego Shebrine która się już obudziła. Nagle podszedł do niego jakiś dziadziu. - Macie żarcie - rzucił im wodę i mięso. - Wyglądacie jak na biedaków. Skąd jesteście? - dodał. Przyjaciele zjedli a następnie opowiedzieli swoją historię. - Ooo....Lepiej zostańcie w moim gospodarstwie. Mam rodzinę. Żonę, córki i synów. Razem tu pracujemy - Zaproponował. - Chętnie - odezwała się Shebrine. - Chodźcie! Pokażę wam okolicę - Powiedział Dziadziu. Trójka poszła. - Nie powiedziałem wam jak się nazywam. Jestem Oculus, Przeszły władca królestwa Okari - Przedstawił się. - Oculus? To po łacinie znaczy Oko. A co to królestwo Okari? - spytał Herobrine. - Za siedmioma górami, za siedmioma lasami stoi sobie portal. Jest on wykonany z cegły. Pewien człowiek był ciekawy co kryje się za portalem. Wszedł w niego i pojawił się w bajkowej krainie. Nie było potworów, nie było biedy, wszędzie chodziły zwierzęta a jedzenie zdobywało się za darmo. Człowiek więc powiedział swojej żonie że muszą sprowadzić tam ludzi, a oni będą Władcami krainy. Powiedzieli to swojemu całemu miastu. Jednak ludzie powiedzieli że wolą walczyć o przetrwanie a nie być darmozjadami. Jednak połowa ludzi poszła za człowiekiem i żyła sobie w spokoju w innym świecie. A para została Królem i Królową a potem urodzili mnie. Ja potem zostałem Królem a kiedy zrobiłem się stary, posłałem syna by rządził. - Opowiedział.
- Może powinniśmy tam iść? - Postanowiła Shebrine.
- Nie wiem czy byście umieli mówić z nimi - Westchnął Oculus.
- A po jakim mówią języku?
- Po malajsku.
- A możemy tam się dogadać po Angielsku?
- No właśnie nie. Okari uważa że każdy kraj ma mówić w ojczystym języku i olewać czy ktoś nie umie po nim mówić. - Wytłumaczył Oculus.
- Ja się uczyłem malajskiego! Zawsze kochałem ten język i umiem płynnie po nim mówić! - Krzyknął Herobrine. - No to możecie wyruszyć. Ale nie teraz! Teraz zapraszam was na ucztę ponieważ wyglądacie jak kościotrupy! - Uśmiechnął się gospodarz. Herobrine i Shebrine nic nie powiedzieli i ruszyli za Oculusem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz